- Jakie są twoje przekonania na temat twojego
ciala? Coś ci dolega?
- Oj, tak. Choruje na ..... (odpowiednio wstaw do swojej sytuacji).
- A może jest to tylko przekonanie, a
nie prawda?
- Ale mam przecież diagnozę od
lekarza, od wibitnego specjalisty.
- Czyli masz design label, metkę od
projektanta na tę przypadłość?
- No, tak.
- No to teraz trzeba ją, tę etykietę bronić. Uzasadniać, że jest. Drogo cię to
kosztowało?
- Byłam u najlepszego specjalisty z tej dziedziny. Wizyty u niego do tanich
nie należą, a poza tym to profesor.....
- Rozumiem. To tym bardziej trzeba bronić tego przekonania i je umacniać.
Hmmm.
A
może warto tak odpuścić to przekonanie i
zobaczyć, co się stanie?
Przekonania odgrywaja dużą rolę w naszym zdrowiu. Jeśli kiedyś miała/eś jakąś chorobę, a mogło to być nawet sekundę temu, nieważne, czy była to samozdiagnozowana przypadłość (dzięki cudowi Internetu), czy też to diagnoza lekarska, nagle, w jakiś dziwny sposób, nie ważne, czego doświadczasz w swoim ciele, to masz na to teraz designer label, metkę od projektanta. Coś za co być może zapłaciła/eś słono, no chyba, że to samodiagnoza. I teraz, dlatego, że drogo cię to kosztowało, ale nie tylko dlatego (możemy mieć też do czynienia z syndromem autorytetu białego fartucha), część ciebie chce bronić tej diagnozy, udowadniać, że jest prawdziwa, szukać potwierdzenia, uzasadnienia. Zamiast po prostu potraktować to jako zwykłe przekonanie, zaczynasz sprawiać, że sztuacja staje się coraz bardziej realna. Nie odwodzę cię od szukania pomocy lekarskiej, ani stosowania medycznzch zaleceń, ale proponuję zamiast szukania potwierdzenia i wzmacniania przekonania, możeby spróbować uwolnić przekonanie, że masz fizyczną dolegliwość.
W sytuacji, gdy
cały czas afirmujesz „mam tę okropną chorobę, mam ten problem, chcę się go
pozbyć, co to za okropna choroba”, dzięki temu sprawiasz, że staje się ona ze
bardziej poważna i realna. I zazwyczaj te designer labels mają całą listę
symptomów im towarzyszącą. I co się najczęściej dzieje? Nawet jeśli wczesniej
nie miałaś tych symptomów z listy, zaczynasz ich szukać i jakoś tak się dzieje,
że je znajdujesz!
Jeśli dajesz umysłowi coś do roboty (szukanie symptomów) – „czy te symptomy są tutaj, czy już tu są, czy już je mam, czy mam już te symptomy“? Co się wtedy dzieje? Stajesz się bardzo dobra/y w przyciąganiu tych symptomów. I jeśli jesteś bardzo dobra w tym co robisz, dlaczego miałabyś się tego pozbyć, skoro jesteś takim ekspertem? Jesteś ekspertem w odkrywaniu symptomów. A to tylko jeszcze bardziej wzmacnia przekonanie.
A możeby tak
uwolnić się od szukania symptomów? Jeśli chcesz czegoś szukać, szukaj chwili,
kiedy nie ma symptomów. Zdasz sobie sprawę, że przez większość czasu symptmów
nie ma. Nawet jeśli mamy do czynienia z poważną, przewlekłą chorobą. I nie zaprzeczam temu, co się dzieje w twoim
ciele, pokazuję tylko, że to na czym się skupiasz, powiększa się w świadomości
(fizyka kwantowa, prawo obserwatora).
Lepiej więc
powiększać swoje symptomy, czy może brak symptomów? Zajmuj się swoim ciałem,
według jego potrzeb, ale zamiast poszukiwać i oczekiwać na symptomy, zwracaj
uwagę na to, co jest przed i po symptomie. Szukaj tego, co jest zdrowe w twoim
ciele, to co wymaga od ciebie jeszcze wiecej miłości i uwagi.
Znasz to?
Jaką ty masz etykietę od projektanta, której bronisz?
Zapraszam do kontaktu kontakt na facebook lub mailowo