Był sobotni poranek. Zapowiadał się kolejny słoneczny dzień. Tylko chłodna bryza od oceanu przypominała, to ciągle początek wiosny.
Denise przyszła na moje zajęcia jogi w studiu tańca w Auckland, Nowa Zelandia. Długowłosa blondynka. Świetna babka, pomyślałam. Poruszała się z taką gracją i lekkością. Później dowiedziałam się, że jest tancerką. Tylko tu akurat Denise była innego zdania. Nie wierzyła w siebie, ten paskudny wewnętrzny głos.....na tyle jej nie pozwalał. Tak bardzo pragnęła sukcesu.
Denise przyszła na moje zajęcia jogi w studiu tańca w Auckland, Nowa Zelandia. Długowłosa blondynka. Świetna babka, pomyślałam. Poruszała się z taką gracją i lekkością. Później dowiedziałam się, że jest tancerką. Tylko tu akurat Denise była innego zdania. Nie wierzyła w siebie, ten paskudny wewnętrzny głos.....na tyle jej nie pozwalał. Tak bardzo pragnęła sukcesu.
„Taka jestem
beznadziejna, mówiła. „Nawet nie potrafię regularnie chodzić na jogę i ćwiczyć,
a co dopiero inne rzeczy?”
Po 6 miesiącach
wspólnych sesji dowiedziałam się od Denise, że oprócz zmian w swoich nawykach żywieniowych
nauczyła się, jak być dla siebie dobra. Dla mnie fascynujące było obserwować
jej zmianę.
Mówiła „ Jest ok prosić
o pomoc. Bardziej teraz zwracam uwage na ten wewnętrzny głos i jak on na mnie
wpływa. Każdy krok do przodu, nawet nie ma znaczenia jak mały, powinien być
zauważony
i doceniony. Zdałam sobie sprawę, że na prawdę mogę się zmienić”.
Później dowiedziałam
się, że dostała główną rolę w nowym spektaklu.
Zaczęła też
regularną pracę z trenerem na siłowni i kontynuawała jej ukochaną jogę.
Zmiany jakie przyszły były wynikiem pracy wewnętrznej, zmianą myślenia, uczuć i działania.
A ty, co robisz dla siebie?
Nadal to samo oczekując zmian?
Zapraszam na sesję.